Obudził
się tak gwałtownie, że trudno było mu złapać oddech. Dyszał ciężko, próbując
się opanować, ale wizje z przeszłości nie dawały mu spokoju. Rozejrzał się po
jaskini; lwice spały w najlepsze, a Uru leżała tuż przy nim.
„To tylko sen, to tylko głupi sen”,
powtarzał sobie w myślach, ale mimo wszystko coś nie pozwalało mu o nim
zwyczajnie zapomnieć.
Wyciągnął
szyję wyżej, by zobaczyć wyjście z groty. Niebo było ciemnoniebieskie,
połyskiwały na nim srebrne gwiazdy. Noc wydawała się raczej chłodna i nieco
wietrzna.
Zastanawiał
się, co musi zrobić z tym problemem. To ciągnie się już za długo. Nie miał
jednak nikogo, z kim mógłby porozmawiać o tym, jak to wszystko rozwiązać. Lwice
z jego stada odpadały, ponieważ uważały, że dobrze zrobił, wypędzając Isakę. Z
kolei stado wygnanych, któremu przewodziła Karma, uważała , że to on jest złym
królem i to jego przyjacielowi należał się tron.
Miał już
dość podejmowania decyzji bez niczyjego wsparcia. Powinien zrobić to
samodzielnie, ale przez to, że kiedyś tak postępował… cóż, nie skończyło się to
dobrze ani dla stada, ani dla niego, a w szczególności dla Isaki. Ale skąd, do
cholery, ma wytrzasnąć kogoś, kto dobrze mu doradzi, a przy tym będzie
całkowicie bezstronny?
Uru
przewróciła się na drugi bok.
„No jasne”, pomyślał. To było takie
banalne. Czasami najprostsze rozwiązanie okazuje się tym właściwym.
- Uru –
mruknął cicho, szturchając ją delikatnie. – Uru – powtórzył, już nieco
głośniej.
- Tato…? –
powiedziała zaspanym szeptem, unosząc lekko powieki. – Przecież jest jeszcze
noc…
- Wiem, ale
chciałem w końcu udzielić ci lekcji.
Oczy lwiczki
otworzyły się szeroko i z zachwytem popatrzyła na ojca.
- Ale super! –
natychmiast wstała i podskoczyła kilka razy w miejscu. Mohatu, widząc
ekscytację córki uśmiechnął się szeroko. – To chodźmy, na co jeszcze czekamy!
I pognała do
wyjścia z jaskini, manewrując między śpiącymi lwicami, a król podążył za nią.
Mohatu nigdy
nie przygotowywał Uru do bycia królową. Było ku temu wiele powodów; brak czasu,
jej młody wiek, ale przede wszystkim nie miała ona wybranego swojego przyszłego
partnera - na Lwiej Skale była jedynym lwiątkiem, więc odkładał naukę na
później i uważał, że trzeba z tym zwlekać aż do momentu, w którym znajdzie dla
niej jakiegokolwiek kandydata. Teraz jednak zmienił zdanie. Im szybciej Uru
zacznie, tym lepszą będzie królową. Musi więc znać historię swojego ojca, choć
tak bardzo chciał ją uchronić przed tą straszną prawdą.
- Dokąd idziemy? Daleko jeszcze?
- Jeszcze
chwila, obiecuję. Bądź cierpliwa, nie zawiedziesz się.
Noc była
chłodna, ale za to jasna. Sawanna była opustoszała, co było dla nich korzystne.
Cisza i spokój, a gdzieś w oddali odgłosy cykania świerszczy. Doszli na
miejsce; była to ów wysoka trawa, w której znalazł się w swoim koszmarze.
Specjalnie wybrał to miejsce, bo gdy był jeszcze lwiątkiem, często przebywał tu
wraz z Isaką i Karmą. To miejsce kojarzyło mu się z czasami, gdy byli
nierozłączną paczką przyjaciół.
- Połóż się
wygodnie – polecił Mohatu córce, a gdy już to zrobiła, położył się obok niej na
plecach.
- Gwiazdy
wyglądają pięknie – wyznała Uru, patrząc w niebo.
- Tak –
przyznał – ale wbrew pozorom nie są one tylko wiszącymi wysoko w kosmosie
kulami światła. W gwiazdach żyją lwy z przeszłości. Wielcy władcy, których
panowanie skończyło się.
- Czyli…
lwy, które odeszły, trafiają właśnie tam? – zapytała Uru.
- Lwy,
lwice… czasami niestety nawet i lwiątka, w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Mój
przyjaciel też tam jest. Był jednym z najwspanialszych lwów które znałem, ale i
jemu przydarzył się podobny wypadek.
Księżniczka
popatrzyła na niego wyczekująco. Wziął głęboki wdech i zaczął mówić. W końcu
przyszedł czas na prawdę.
- Gdy byłem
mały, na Lwiej Skale urodziło się jeszcze jedno lwiątko. Miało na imię Isaka.
Był do mnie bardzo podobny, szybko się zaprzyjaźniliśmy i byliśmy jak bracia.
Bawiliśmy się wspólnie z lwiczką Karmą i we trójkę tworzyliśmy paczkę, jakiej
tu jeszcze nie było – Uśmiechnął się na wspomnienie przyjaciół. – Pewnego dnia
miałem zasiąść na tronie, więc starałem się przygotowywać do tego jak
najlepiej. Isaka chciał mi pomóc, proponował mi wiele pomysłów, wyrażał swoje
zdanie… Wtedy tego nie doceniałem. Teraz oddałbym wszystko, żeby nadal tu był.
- Nadal? –
zaniepokoiła się Uru. – Więc on… umarł…?
- Tak –
przyznał Mohatu. Ciężko było mu się zwierzać, lecz wiedział, że w końcu i tak
musiałby to zrobić. – Gdy objąłem tron, przez pierwsze kilka lat nie byłem
dobrym władcą. Nadal nie jestem. Nie słuchałem się nikogo i robiłem co mi się
żywnie podobało. W końcu doszło do tego, że stadu zaczęło to przeszkadzać.
Isaka próbował mi to wytłumaczyć, ale ja nie chciałem go nawet wysłuchać. Wypędziłem
go – urwał. Przypomniał sobie obietnicę Isaki i uświadomił sobie, że się nie
spełniła. On istniał w jego sercu i z całą pewnością zostanie tam do końca jego
dni – a on wyniósł się razem z Karmą i połową stada, która zgadzała się z jego
poglądami. Zamieszkali na ziemi wygnańców po drugiej stronie rzeki.
- A więc to
dlatego nie pozwalasz mi tam chodzić! – zrozumiała Uru.
- Owszem. Nie
wiem, jakby zareagowali, gdyby dowiedzieli się, że jesteś moją córką. Pakt,
który zawarliśmy z ich ziemią mówił, że rozstajemy się w pokoju i nie możemy
naruszać granic naszych terenów. Tamte lwice żywiły jednak do mnie urazę, a
wszystko wzmocniło się, gdy w końcu zaczęło brakować mi Isaki. Przejrzałem na
oczy i wiedziałem, że miał rację. Może nie we wszystkim, ale w wielu rzeczach.
Widział ważne sprawy, których ja nie dostrzegałem lub nie chciałem dostrzegać. Umówiłem
się więc z Isaką w korycie wyschniętej rzeki, lecz zapomniałem, że przebywa tam
stado rozwścieczonych nosorożców, które nie są przyjaźnie nastawione do innych
zwierząt. I wtedy… wtedy zdarzył się… wypadek.
Zapanowała
cisza. Mohatu przymknął oczy, by ukryć ból, a Uru przekręciła się na brzuch i
spojrzała na ojca.
- Tato, to
przecież nie twoja wina. Chciałeś dobrze… tak mi przykro!
Król nie
chciał kontynuować swojej opowieści, ale wiedział, że musi.
- Stado Isaki
znienawidziło mnie. Obwiniali mnie o jego śmierć i nie dziwię się; sam też się
obwiniałem. Nigdy nie chciałem żadnej z
tych rzeczy. Od tamtej pory zapragnąłem, by panowała między nami zgoda, ale
niestety bez skutku. Dzisiaj, gdy zostawiłem cię przy wodopoju, spotkałem
Karmę. Chciałem się pogodzić, jednak… wciąż żyją we mnie moje chore ambicje, i może tylko mi
się wydaje, że chcę zgody, a tak naprawdę zależy mi na własnych korzyściach.
Zrobił to.
Wyrzucił z siebie wszystko, całą swoją przeszłość, która od lat spędzała mu sen
z powiek. Czuł się z tym dziwnie, jakby ktoś spompował z niego powietrze, a
nieprzyjemny ścisk w żołądku jakby zelżał.
- Nie możesz brać na siebie tego wszystkiego!
Przecież nie chciałeś, żałujesz tego, co zrobiłeś… och, tato!
Uru miała to
do siebie, że nigdy nie płakała. Robiła smutne miny, denerwowała się, błyskała
oczami, ale nigdy nie płakała. Nie pamiętał kiedy ostatni raz łzy toczyły się z
jej oczu, ale lubił to w niej. Zawsze bowiem miał wrażenie, że byłby jednym z
powodów płaczu.
- Pójdź z
nimi na kompromis – oznajmiła taki tonem, jakby była pewna, że będzie to
słuszne rozwiązanie.
- Kompromis?
Czyli co konkretnie masz na myśli? – zapytał Mohatu, marszcząc brwi.
- Spróbuj
przekonać się co do nich i ich zasad – wyjaśniła Uru. – My przyjmiemy ich
reguły, oni przyjmą nasze i tak możemy żyć razem w jednym stadzie.
Lew nie
wyobrażał sobie tego. Jak mógłby przystać na warunki tamtych lwów? To było
niedorzeczne, w głowie się nie mieściło! A jednak… a jednak jakiś cichy głosik
w jego głowie mówił, że powinien mimo wszystko spróbować.
„Król powinien umieć wyrzec się swoich
uprzedzeń dla dobra swojego ludu. To on powinien być dla niego najważniejszy”
- Hej – Jego córka jakby czytała mu w
myślach – możesz na mnie liczyć. Jestem gotowa zrobić wszystko, żeby ci pomóc.
Jej delikatny
uśmiech, który tak uwielbiał, sprawił, że on od razu też się rozpromienił.
Podejmie to wyzwanie.
- Spróbujemy
– rzekł, podnosząc się. – Ale teraz wracajmy już na Lwią Skałę. Musimy się
wyspać, jeśli chcemy działać już od jutra.
Rozmawiając
pod rozgwieżdżonym niebem nawet nie zdawali sobie sprawy, jacy są zmęczeni.
Powlekli się w milczeniu do domu, lecz ta cisza nie była niezręczna; była wręcz
bardzo komfortowa. Jednocześnie przerażony jak i podekscytowany Mohatu, położył
się wygodnie na podwyższeniu w jaskini na Lwiej Skale i niemal natychmiast
zasnął, patrząc na niebo przez wyjście z groty.
Tuż
przed zamknięciem oczu dostrzegł gwiazdę błyszczącą jaśniej niż wszystkie.
_________
Rozdział nie jest zbyt długi ani jakiś górnolotny, ale obiecuję, że w następnym będzie już o wiele więcej akcji, no i zacznie się główny wątek opowiadania. :)
Jest już zakładka "Polecane", ale nie miałam możliwości wejść i poczytać waszych blogów, bo jakieś wstrętne choróbsko przykuło mnie do łóżka i nie daje spokoju. Bleh, nienawidzę chorować.
To życzę zdrowia :). Zawsze to powtarzam i będę powtarzać - jeśli ktoś umie pisać, żaden z jego rozdziałów, choćby zawierał tylko opis krzesła, nie będzie monotonny i nudny.
OdpowiedzUsuńWidzę, że Uru jest bardzo dojrzała jak na swój wiek (w końcu nie ma jak spędzać czasu z lwiątkami), myślę, że wyrośnie na fantastyczną królową. Bardzo krzepiąca końcówka - wydaje mi się, że Isaka czuwa nad Mohatu. Hmm... Czyżby głównym wątkiem były relacje Uru i Ahadiego?
Pozdrawiam wiosennie z krol-lew)dalsza-historia :)
Ding, ding, ding, mamy zwycięzcę! :D Owszem, głównym wątkiem będą relacje Uru i Ahadiego, więc będzie się działo.
UsuńDziękuję za miłe słowa i również pozdrawiam! :)
Uru jest taka mała i bezbronna, choć sądzę, że mogłaby sobie lepiej poradzić w trudnej sytuacji niż Mohatu w jej wieku. Jest bardzo mądra i może być głosem rozsądku swojego ojca tak samo jak Isaka, którego bardzo polubiłam. Myślę, że będzie tak długo nawiedzal Mohatu nie zrozumie swoich błędów. Kolejne rozdziały zapowiadają się niezwykle ciekawie i już nie mogę się doczekać spotkania Uru z Ahadim.
OdpowiedzUsuńPs. Zdrówka życzę :)
O, miło słyszeć, że ktoś polubił Isakę, nie spodziewałam się tego. :) Wątek z duchem Isaki będzie ciągnął się przez pół opowiadania, więc jak na razie tego bohatera nie zabraknie. Co do Ahadiego, to już niedługo... :D
UsuńDziękuję i pozdrawiam!
Ciekawie opowiedziana historia przez Mohatu wzbudziła we mnie smutne odczucia, trochę z życia wzięte - że coś lub kogoś docenia się po chwili jego utraty. No i tutaj był przypadek z Isaką.
OdpowiedzUsuńPodobał mi się rozdział, normalnie jakbym czytał dobrą książkę. Pozdrawiam :)